Krywań

Krywań

Krywań (słow. Kriváň) to szczyt o wysokości 2.495 m n.p.m. leżący w południowo-zachodniej części Tatr Wysokich. Jego nazwa pochodzi od charakterystycznego, zakrzywionego wierzchołka. Krywań jest drugim co do wysokości szczytem Tatrzańskim dostępnym dla turystów i należy do Wielkiej Korony Tatr. Panorama ze szczytu jest bardzo rozlega, przy dobrej pogodzie widać większość tatrzańskich szczytów oraz na znajdujące się u podnóża Dolinę Koprową (Kôprová dolina) oraz Dolinę Ważecką (Važecká dolina). Szlaki turystyczne znajdują się na południowej i południowo-zachodniej części masywu. Na szczyty prowadzi niebieski szlak.
Wspinaczkę na szczyty rozpoczęliśmy i zakończyliśmy na parkingu „Trzy Źródła” (Tri studničky) znajdującym się przy drodze 537. Do przejścia mieliśmy dystans ponad 13 kilometrów oraz ponad 1.300 metrowe przewyższenie. Pod względem trudności była to najbardziej wymagająca wędrówka, jaką odbyliśmy w Tatrach Wysokich.
Szczegółowe informacje o szlaku można znaleźć poniżej a ślad GPS w formacie gpx można pobrać tutaj.
Opis szlaku:
Być w Tatrach Słowackich i nie wejść na narodową górę Słowaków, to jakby nie być w Tatrach Polskich i nie wejść na Giewont. Według mapy, na pokonanie całej trasy potrzeba co najmniej osiem godzin. Nie było więc wyjścia i musieliśmy wyruszyć w miarę wcześnie. Auto zostawiliśmy na płatnym parkingu Trzy Źródła i pełni wigoru ruszyliśmy szlakiem czerwonym w kierunku Polany Trzech Źródeł. Ze szlaku w oddali widać było przechylony szczyt Krywania. Po około 15 minutach marszu stanęliśmy na polanie. Dalsza wędrówka prowadziła szlakiem zielonym. Początkowo ścieżka prowadziła lasem a następnie bujnymi kosodrzewinami. Przez cały czas ścieżka pięła się w górę, jej średnie nachylenie wynosiło około 20%. Podejście, mimo długich zakosów było dość strome. Szlak znajduje się na południowym zboczu, a że niebo było bezchmurne, więc słońce niemiłosiernie prażyło. Ale dzielnie szliśmy pod górę, w nadziei, że niedługo wejdziemy na szczyt, który cały czas było widać na horyzoncie.
Pierwszą, dłuższą przerwę zrobiliśmy sobie na wysokości 2.000 m n.p.m. w okolicy Krywańskiego Garbu (Krivánsky Hrb). Kilkanaście metrów od nas zobaczyliśmy stado pasących się kozic. Były to pierwsze kozice, jakie udało nam się zaobserwować w Tatrach Wysokich. Kozice były bardzo płochliwe, ale mimo wszystko udało mi się do nich podejść i zrobić kilka zdjęć.
Kolejnym etapem było przejście przez Krywański Żleb (Krivánsky žľab) do skrzyżowania szlaków pod Krywaniem. Ścieżka stała się bardziej skalista i nierówna a szlak jeszcze bardziej stromy, niektóre fragmenty szlaku były ubezpieczone łańcuchami. Zwłaszcza ostatni fragment podejścia dał się mocno we znaki. Na rozejściu szlaków skręciliśmy w szlak niebieski prowadzący na Krywań.
Szlak szerokim zakosem wspinał się na wierzchołek Małego Krywania (Malý Kriváň). Z wysokiego na 2.334 m n.p.m. wierzchołka rozpościerała się piękna panorama na Dolinę Ważecką i znajdujący się w niej Zielony Staw Ważecki (Zelené pleso Krivánske). Z Małego Krywania na Krywań już tylko przysłowiowy rzut beretem. Jednakże w praktyce było to znacznie trudniejsze. Znaki szlaku co prawda były namalowane na skałach, natomiast nie było żadnego wytyczonego szlaku i trzeba się było wspinać po skałach. Momentami trzeba było iść na czworakach, aby pokonywać kolejne podejścia. Mimo włożonego wysiłku, była to całkiem przyjemna wspinaczka. A widoki ze szczytu były zapierające dech w piersiach. Nie sposób wymienić wszystkich tatrzańskich wierzchołków i dolin widocznych ze szczytu.
Niestety pogoda zaczęła się bardzo szybko pogarszać, na górami zaczęły pojawiać się czarne chmury zwiastujące burzę i zrobiło się zimno. Nie czekając zbyt długo (czasu wystarczyło tylko na zrobienie pamiątkowych zdjęć) ruszyliśmy w drogę powrotną. Naszym celem było zejście ze skalistego szlaku przed deszczem. Plan ten udało się zrealizować, ale burza nie dawała za wygraną i była coraz bliżej. Grzmoty były coraz głośniejsze i w okolicach Gronika (Grúnik) dopadły nas pierwsze krople deszczu. Nałożyliśmy więc peleryny i z racji, że deszcz nie był zbyt intensywny szliśmy dalej. Po pewnym czasie deszcz przestał padać, niebo znowu zrobiło się błękitne i zaczęło świecić słońce. W spokoju więc dotarliśmy do parkingu. Była godzina 17.
Wędrówka na szczyt i z powrotem zajęła nam około siedem godzin. Wejście na szczyt okupione było sporym wysiłkiem, ale było warto. Szlak nie jest jednak przeznaczony dla każdego. Dobra kondycja fizyczna i przede wszystkim samozaparcie są konieczne, aby móc cieszyć się widokami ze szczytu. Technicznie szlak nie jest trudny. Na szlaku nie ma praktycznie strumieni, z których można uzupełnić zapas wody. Wyruszając na szlak trzeba więc zaopatrzyć się niezbędną ilość płynów do picia. Nie wolno zapomnieć, że cały szlak poprowadzony jest po południowym zboczu, więc w słońce mocno daje się we znaki.
Dojazd:
Wędrówkę rozpoczęliśmy i skończyliśmy na parkingu „Trzy Źródła” znajdującym się przy drodze 537. Parking jest mały i płatny, aby znaleźć miejsce trzeba więc być na nim dość wcześnie. Współrzędne GPS parkingu to 49.134309, 19.969136.
Rozwiń tekst