Kyseľ to wapienny wąwóz znajdujący się w północnej części Słowackiego Raju. W górnej części Kyseľ rozgałęzia się na dwa wąwozy: Malý Kyseľ i Veľký Kyseľ. Dołem wąwozu płynie potok Kyseľ. Na potoku znajdują się liczne kaskady oraz wodospady. Do największych wodospadów można zaliczyć: Barikadový vodopad, Kaplnkový vodopad, Obrovský vodopad oraz vodopád Karolínyho.
Po ścianach wąwozu poprowadzony jest jednokierunkowy szlak turystyczny, tzw. via ferrata. Przejście szlakiem wymaga sprzętu do asekuracji. Oczywiście wrażeń z przejścia ferratą Kyseľ nie można w żaden sposób porównać z wrażeniami z ferrat we włoskich Dolomitach, jednakże warto się na tą wycieczkę wybrać. Sprzęt do asekuracji można wypożyczyć w każdej restauracji w Podlesoku.
My, po przejściu via ferraty dodatkowo przeszliśmy jeszcze wąwozem Malý Kyseľ (sprzęt do asekuracji nie jest potrzebny), co zdecydowanie wydłużyło dystans, który przeszliśmy. Ostatecznie tego dnia pokonaliśmy odległość prawie 16 kilometrów a pokonane przez nas przewyższenie wyniosło 650 metrów.
Szczegółowe informacje o szlaku można znaleźć poniżej a ślad GPS w formacie gpx można pobrać
tutaj.
Opis szlaku:
Podobnie, jak w przypadku wyprawy
przełomem Hornadu, tak i dzisiejszą wyprawę rozpoczęliśmy w miejscowości
Podlesok. Po odebraniu sprzętu do asekuracji (niestety nie pamiętam nazwy restauracji, w której ten sprzęt wypożyczyliśmy) ruszyliśmy w kierunku polany
Klasztorzysko (Kláštorisko). Niestety dojście do ferraty było bardzo długie, bo wynosiło ponad sześć kilometrów. Na początku szliśmy szlakiem czerwonym, następnie na skrzyżowaniu skręciliśmy w szlak żółty a ostatni odcinek pokonaliśmy szlakiem zielonym. Szliśmy dokładnie tą samą drogą, którą uciekaliśmy przed deszczem podczas wyprawy na
przełom Hornadu. Dzisiaj natomiast pogoda była zdecydowanie lepsza. Szeroka, szutrowa droga po obydwu stronach porośnięta była krzakami dzikich malin, na których czerwieniły się soczyste owoce. Więc nie żałowaliśmy sobie i jedliśmy je całymi garściami.
Po dotarciu do schroniska na polanie Klasztorzysko szliśmy dalej szlakiem żółtym w kierunku Białego Potoku (Biely potok). Początkowo szlak prowadził skrajem lasu a po przejściu około 500 metrów skręcił w prawo, w las. Szlak po stromym zboczu schodził w dół. Jakość ścieżki pozostawiała wiele do życzenia, wszędzie wystawały kamienie i było stromo i nierówno. Niemniej jednak po około 30 minutach schodzenia stanęliśmy na dnie wąwozu. Żółty szlak doszedł do szlaku zielonego poprowadzonego dnem Doliny Białego Potoku. Aby dojść do początku ferraty trzeba skręcić w prawo i po kilkunastu metrach ponownie w prawo. Przejście via ferratą jest dodatkowo płatne. Opłatę można uiścić przy wejściu do Słowackiego Raju, można zapłacić korzystając z telefonu komórkowego albo zapłacić bezpośrednio przy wejściu na ferratę osobie, która tam stała i sprawdzała czy opłata została uiszczona.
Przyszedł czas na nałożenie sprzętu do asekuracji i wpięcie karabinków w linę ubezpieczającą. Początkowe metry ferraty to coś w rodzaju poligonu testowego dającego możliwość zapoznania się z techniką wpinania i odpinania z liny ubezpieczającej i poruszania po sztucznych ułatwieniach. Kolejne metry szlaku poprowadzone są dołem wąwozu i sprzęt do asekuracji był niepotrzebny. Trzeba było natomiast uważać, aby się nie poślizgnąć na mokrych gałęziach i kamieniach. Prawdziwa wspinaczka rozpoczęła się po przejściu kilkuset metrów w okolicach wodospadu Barikadovy vodopad. Szlak zaczynał wspinać się po ścianie wąwozu i trawersował wodospad po jego lewej stronie. Widok na wodospad i płynący w dole potok były wspaniałe. Po wejściu nad wodospad lina asekurująca się skończyła i ponownie maszerowaliśmy po dnie wąwozu. Wspinaczka po mieszaninie pni drzew, gałęzi i skał nie była wcale taka łatwa, jakby się wydawało. Kolejny wodospad na trasie, to Kaplnkovy vodopad. Jest on dość mały i wejście na górną półkę nie nastręcza większych trudności, choć jest ono ubezpieczone liną. Po wejściu na wodospad lina asekuracyjna prowadziła dalej i wspinliśmy się po lewej stronie wąwozu. Jest to dość wymagający fragment, bo poprowadzony po ścianie nachylonej do wnętrza wąwozu. Trzeba bardzo mocno trzymać się liny i przytulać do skał. Kolejny fragment wąwozu nazywa się Temnica, czyli po polsku ciemnica. W ciemnicy było ciemno, wilgotno i bardzo zielono. Zieleń to efekt porastających zbocza wąwozu mchów i paproci. Przejście przez Temnicę jest bardzo wąskie, początek wspinaczki odbywa się po lewej ścianie wąwozu, a w najwęższym miejscu przechodzi się na prawą ścianę.
Kolejnym ciekawym miejscem jest
Olbrzymi Wodospad (Obrovsky vodopad). Jak nazwa wskazuje, jest on największym wodospadem w wąwozie a jego wysokość sięga 10 metrów. Szlak prowadzi po pionowej ścianie w pobliżu wodospadu. Do ściany przymocowane są metalowe klamry, które ułatwiają wspinaczkę. Wspinaczka po tej ścianie jest najbardziej eksponowanym fragmentem całej ferraty i jedocześnie dostarczyła najwięcej adrenaliny. Nad wodospadem znajduje się metalowy most, z którego można podziwiać piękno wodospadu i wąwozu Kyseľ. Za mostem kończy się także ferrata a rozpoczyna normalny szlak. Do ściany wąwozu przymocowane są metalowe platformy, po których wyszliśmy z wąwozu i weszliśmy na leśną ścieżkę i podążając ze żółtym szlakiem doszliśmy do szerokiej drogi, którą poprowadzony jest niebieski szlak. Skręcając w prawo można dojść do Klasztorzyska. My natomiast poszliśmy w lewo z zamiarem przejścia wąwozu
Malý Kyseľ. Po pewnym czasie szlak się rozchodzi. Zielony szlak prowadzi do wąwozu Veľký Kyseľ natomiast niebieski do wąwozu Malý Kyseľ. Obydwa szlaki są jednokierunkowe. Przejście wąwozem nie wymagało stosowania sprzętu do asekuracji. Cały czas szliśmy dołem wąwozu po dobrze wydeptanej ścieżce. Otaczała nas piękna, dzika przyroda. Jednakże wąwóz nie zrobił na nas takiego wrażenia jak wąwóz Kyseľ czy
Kláštorská roklina. Długość szlaku przez Malý Kyseľ to nieco ponad 2 kilometry a na przejście trzeba przeznaczyć około godziny. Na ostatnim fragmencie szlak podchodzi dość mocno w górę i kończy się pagórku
Suchá Belá.
Po dłuższej przerwie na regenerację sił ruszyliśmy w drogę powrotną na parking. Do przejścia mieliśmy prawie pięć kilometrów, na szczęście bez podejść. Przez chwilę rozważaliśmy wynajęcie rowerów i zjechanie na dół, ale opłata 5€ za rower wydała nam się nieco wygórowana. Pogoda dopisała, na horyzoncie nie było widać żadnych burz więc spokojnym krokiem schodziliśmy w dół. W odróżnienia od porannego podejścia, tym razem korzystaliśmy ze wszystkich możliwych skrótów, umożliwiających szybsze zejście. Ich zaletą było skrócenie drogi, wadą natomiast że czasem były dość strome. Zejście było ok, natomiast wejście wymagałoby sporego wysiłku.
Ferratę Kyseľ polecam każdemu. Piękne widoki z pewnością rekompensują wysiłek włożony w jej przejście. Nie jest to ferrata wymagająca, nawet osoby, które do tej pory nie miały styczności z ferratami, spokojnie sobie poradzą. Jak to często bywa w przypadku ferrat, dojście i zejście jest długie i nurzące. Zwłaszcza, kiedy trzeba nieść cały sprzęt do asekuracji w plecaku. Z perspektywy czasu widzę, że przejście wąwozem Malý Kyseľ było niepotrzebnym wydłużeniem trasy. Wąwóz ten nie jest na tyle interesujący, aby nakładać sobie dodatkowej drogi.
Dojazd:
Wędrówkę rozpoczęliśmy i skończyliśmy na parkingu znajdującym się w miejscowości Podlesok w bezpośrednim sąsiedztwie wejścia do Parku Narodowego Słowacki Raj (współrzędne GPS parkingu to: 48.966118, 20.386120).