Naszą wędrówkę rozpoczęliśmy na parkingu przy dolnej stacji kolejki na Grostè, skąd kolejką wjechaliśmy na przełęcz. Na górze przywitała nas bardzo chłodna, niemal mroźna pogoda. Powietrze było zimne i krystalicznie czyste, do tego wiał zimny wiatr. Otuliliśmy się więc we wszystkie ciepłe ubrania, które mieliśmy ze sobą i ruszyliśmy w drogę. Za cel wędrówki obraliśmy sobie schronisko
Rifugio Tuckett, ale postanowiliśmy do niego dotrzeć nieco okrężną drogą. Ruszyliśmy szlakiem numer 305 w kierunku szczytu
Cima del Grostè. Pierwszy odcinek szlaku to wspinaczka po dość stromym i gładkim stoku. Niestety, brak jest jakichkolwiek oznaczeń szlaku, trzeba kierować się intuicja i iść w kierunku widocznej w oddali górnej stacji wyciągu krzesełkowego. Po minięciu owej stacji szlak prowadzi na niewielkie przewyższenie (najwyższy punkt tej wędrówki – 2.550 m n.p.m.) skąd rozpościera się wspaniały widok na przełęcz Passo Grostè oraz leżące w dole miasto
Madonna di Camppiglio. Po około 1.200 metrach wędrówki dochodzimy do rozgałęzienia szklaków i skręcamy w szlak oznaczony numerem 331. Szlak prowadzi w dół po dolomitowych łupkach. Po pokonaniu 1.000 metrów dochodzimy do kolejnego skrzyżowania szlaków i skręcamy w szlak oznaczony numerem 316 prowadzący do
Rifugio Tuckett. Pierwszy etap, to dość strome, niezabezpieczone zejście. Jedyną pomocą są wystające dolomitowe łupki, które na szczęście dość mocno siedzą w ziemi. Na kolejnych metrach szlak wije się pomiędzy ogromnymi dolomitowymi głazami, które oderwały się z pobliskich szczytów. Czasem trzeba się też wdrapywać na ogromne skały. Wraz z pokonywanymi metrami szlak staje się coraz bardziej płaski i w końcu zamienia się w szeroką ścieżkę wijąca się po stoku. Kiedy znaleźliśmy się w okolicach Torrione de Vallesinella (około 1.500 metrów od ostatniego skrzyżowania) na horyzoncie pojawiły się czarne, deszczowe chmury, które niepokojąco zaczęły się zbliżać w naszym kierunku. Po krótkiej naradzie podjęliśmy decyzję o powrocie. Podwójnie zmotywowani ruszyliśmy więc w kierunku schroniska
Rifugio Stoppani (cały czas szlakiem numer 316). Na powrót do schroniska potrzebowaliśmy połowę czasu, który wykorzystaliśmy idąc w dół, a droga do schroniska była pod górę. Na kilka metrów przed schroniskiem czarne chmury nas dopadły, zaczął wiać silny wiatr i padać deszcz. Zrobiło się nieprzyjemnie zimno i ponuro, zaczęło grzmieć. Burza jednak nie trwała długo i po kilku minutach niebo się rozpogodziło i ponownie wyjrzało słońce.
Z racji tego, że do wieczora było jeszcze sporo czasu, postanowiliśmy że wejdziemy szlakiem numer 390 na Pietra Grande (via ferrata), a przynajmniej pokonamy tę jego część, która nie wymaga specjalistycznego sprzętu wspinaczkowego. Trzeba przyznać, że pokonanie pierwszego kilometra tego szlaku dostarczyło niesamowitych wrażeń i widoków. Wąska ścieżka wspina się po stromym zboczu. Wszędzie spadające dolomitowe łupki odrywające się od głównego masywu. A do tego niesamowite widoki na Passo Grostè. Jak na dłoni było widać ścieżkę, którą pokonaliśmy przed południem. Szkoda, że nie byliśmy przygotowani na przejście całej ferraty. Może innym razem…
Do schroniska zeszliśmy dokładnie tą sama ścieżką, która wchodziliśmy do góry, a do parkingu na dole dowiozła nas znowu kolejka linowa.
Wyprawę rozpoczynamy na parkingu przed dolną stacja kolejki linowej Grostè (parking płatny). Współrzędne GPS parkingu: 46,23706 N; 10,83575 E.