Cabane des Vignettes

Cabane des Vignettes

Informacje ogólne:
Cabane des Vignettes to schronisko wysokogórskie znajdujące się na przełęczy Col des Vignettes na wysokości 3.157 m. n.p.m. na końcu doliny Val d’Arolla. Schronisko wykorzystywane jest jako punkt wypadowy do wspinaczek na znajdujące się w pobliżu szczyty taki jak Mont Blanc de Cheilon (3.870 m n.p.m.) czy Pigne d’Arolla (3.796 m n.p.m.). Wszystkie szlaki prowadzące do schroniska wymagają przejścia przez lodowiec. Schronisko znajduje się na trasie tzw. Wysokiej Drogi, czyli alpejskiego szlaku wysokogórskiego łączącego francuskie Chamonix ze szwajcarską miejscowością Zermatt.
Wspinaczkę do schroniska rozpoczęliśmy w miejscowości Arolla. Łącznie przeszliśmy nieco ponad 11 kilometrów i pokonaliśmy przewyższenie rzędu 1.030 metrów. Przez znaczną część wędrówka prowadziła po lodowcu więc raki i czekan to obowiązkowe wyposażenie.
Poniżej znajdują się szczegółowe informacje o szlaku a ślad GPS w formacie gpx można pobrać tutaj.
Opis szlaku:
Prognozy pogody na dzisiaj były optymistyczne, więc postanowiliśmy wyruszyć na najważniejszą wspinaczkę tegorocznego pobytu w Alpach a mianowicie na wejście do schroniska Cabane des Vignettes znajdującego się na skraju lodowca Glacier de Pièce. Z racji położenia schroniska i spodziewanych wspaniałych widoków z wędrówką do niego czekaliśmy na odpowiednią pogodę. Z powodu tego, że poprzedniego dnia mocno się ochłodziło i padał deszcz, a w górnych partiach gór nawet śnieg, spodziewaliśmy się zastać widoki szczytów przyprószonych warstewką śniegu, ale to co zastaliśmy na lodowcu mocno nas zaskoczyło. Ale po kolei…
Samochód zostawiliśmy na parkingu w miejscowości Arolla i ruszyliśmy szlakiem w kierunku Schroniska Cabane des Vignettes. Początkowo droga a potem ścieżka prowadziła przez las i porośnięte zieloną trawą pastwiska. W oddali widać było przyprószone śniegiem, skaliste szczyty otaczające dolinę Val d’Arolla. Więc nasze przypuszczenia związane ze śniegiem były uzasadnione. Świeciło słońce, niebo było błękitne więc przyjemnie się wędrowało. Po przejściu mostu nad rwącym strumykiem ścieżka zaczęła piąć się w górę na morenę lodowca Glacier de Tsijiore Nouve. Już po niedługim czasie zza horyzontu wyłoniło się masywne czoło tego lodowca. Stroma ścieżka przez dłuższy czas prowadziła po morenie a następnie skręciła w lewo, w kierunku moreny lodowca Glacier de Pièce. Nadal szło się stromo w górę. Po mozolnej wspinaczce dotarliśmy do zapory na niewielkim strumieniu. Zapewne zapora służy do regulowania strumienia wody podczas wiosennych roztopów.
Przy zaporze szlak rozwidlał się na szlak zimowy i letni. Szlak letni prowadził bezpośrednio w kierunku lodowca a szlak zimowy prowadził szerokim łukiem omijając znajdującą się po lewej stronie morenę. Z racji tego, że szlak letni prowadził dłużej po lodowcu (a przynajmniej tak wynikało z mapy), zdecydowaliśmy się nim podążać. I to był błąd. Szlak prowadził po zasypanej kamieniami dolinie powstałej po stopnieniu jęzora lodowca. Drogę wyznaczały stojące w pewnej odległości od siebie słupki albo znaczenia na kamieniach. Brak wyznaczonej i wydeptanej drogi powodował, że szło się bardzo trudno mimo tego, że teren był stosunkowo płaski. W miarę zbliżania się do lodowca, na kamieniach leżało coraz więcej śniegu a pod kamieniami znajdował się lód.
Po pokonaniu około kilometra stanęliśmy w końcu przed czołem lodowca. Majestatyczny lodowiec Glacier de Pièce stromo piął się w górę. Stromość trochę nas zaskoczyła, ale bardziej byliśmy zaskoczeni grubością świeżego śniegu zalegającego na lodowcu. Niestety górne partie lodowca schowane były w gęstej mgle, podobnie jak otaczające go szczyty. Celu naszej wyprawy nie było widać.
Nie pozostało nic innego jak nałożyć raki i ruszyć w górę. Na szczęście nie byliśmy pierwszymi osobami wspinającymi się tego dnia na lodowiec. Na śniegu widoczna była ścieżka, wydeptana przez osoby, które przed nami wspinały się na górę. Wędrówka w górę lodowca była bardzo, bardzo trudna. Nogi zapadały się w miękkim śniegu prawie do kolan. Pokonanie każdego metra w górę wymagało uwagi, aby nie postawić nogi w złym miejscu. Szczeliny w lodowcu widoczne były bardzo słabo. Po godzinie mozolnej wspinaczki stanęliśmy w końcu przy schronisku Cabane des Vignettes. Było bardzo zimno, temperatura z pewnością była ujemna. No i te niskie chmury szczelnie spowijały wszystko co znajdowało się dookoła. Jedynie przez luki w chmurach mogliśmy spojrzeć na okolicę. Nawet te niewielkie wycinki pozwalały dostrzec otaczające piękno. Aż trudno było sobie wyobrazić, jakie byłyby widoki przy bezchmurnej pogodzie.
Po kilku minutach spędzonych na przełęczy Col des Vignettes ruszyliśmy w dół. Schodziło się zdecydowanie łatwiej. Nawet głęboki śnieg nie przeszkadzał aż tak bardzo. Na dole lodowca znaleźliśmy się dużo wcześniej niż zakładaliśmy. Tym razem postanowiliśmy skorzystać z drogi zimowej. I była to dobra decyzja. Szlak prowadził wydeptaną ścieżką, którą szło się dużo przyjemniej niż po usypanej kamieniami dolinie polodowcowej. Po dojściu do wspomnianego powyżej rozgałęzienia szlaków przy zaporze naszą wędrówkę kontynuowaliśmy tym samym szlakiem, którym weszliśmy na górę. Po drodze mieliśmy niezwykłe szczęście i zobaczyliśmy wygrzewającego się na kamieniach w niewielkiej odległości od nas świstaka.
Cóż można powiedzieć na koniec. Czy polecam wspinaczkę do schroniska Cabane des Vignettes? Zdecydowanie tak. Droga jest jednak ekstremalnie wymagająca i męcząca. Dobra kondycja, dobry sprzęt i motywacja to niezbędne elementy, które trzeba mieć, aby dostać się na górę. No i jeszcze odrobina szczęścia i dobrej pogody. Widoki z przełęczy Col des Vignettes byłyby niesamowite. Jak dotąd była to nasza najtrudniejsza wspinaczka, którą kiedykolwiek zaliczyliśmy.
Dojazd:
Samochód zostawiliśmy na bezpłatnym parkingu de la Guitza znajdującym się w miejscowości Arolla. Współrzędne GPS parkingu to: 46.0271361 N; 7,4792900 E.
Rozwiń tekst