Mandrakí

Mandrakí

Kolorowe, bujające się na falach łódki? Falochrony? Tego tutaj nie ma. Mandrakí nie jest rybacką wioską, choć leży tuż przy morzu. To typowe miasteczko rolnicze: domki w pastelowych odcieniach, pomiędzy którymi wiją się wąskie uliczki, ładny centralny placyk – Plátia i mała, czarna, skalista plaża. Od lat 90 ubiegłego stulecia miasteczko zaczęło się zmieniać, w porcie powstało kilka hotelików, część domów przerobiono na pensjonaty. Ale nawet w sezonie bez problemu można wynająć pokój, za całkiem przyzwoitą cenę.
Na leżącym we wschodniej części miasteczka wzgórzu, znajdują się ruiny starego zamku z czasów joannitów. Ścieżka do zamczyska jest dobrze oznakowana. Wspinaczka jest ciężka, ale warta wysiłku. Po lewej stronie schodów znajduje się muzeum prezentujące tradycyjne życie mieszkańców wyspy. Aby dojść do murów obronnych zamku trzeba pokonać 81 schodków. Wysiłek się opłaca, widok, jaki rozpościera się na morze i samą wyspę jest imponujący. Aby dojść do znajdującego się w centralnej części zamku klasztoru Panagia Spiliani trzeba pokonać kolejne 49 stopni. Przykościelna kaplica znajduje się w niewielkiej grocie, gdzie zawsze jest przyjemnie chłodno. Pierwszy mnich zamieszkał w klasztorze już w roku 1746. Około roku 1850 klasztor został opuszczony przez ostatniego opata i do tej pory stoi pusty.
Rozwiń tekst